reż. Marcin Głowacki, TVN, 2013.
Przyznam szczerze, że spodziewałem się więcej po tym filmie (po zobaczeniu zwiastuna szykował się dobry i ciekawy film), a wyszło jak zawsze. Miałem nadzieję zobaczyć prawdziwe kulisy przygotowań tego młodego człowieka do wypraw na bieguny - północny i południowy, które wraz z Markiem Kamińskim (którego epizodyczną rolę zagrał Radosław Krzyżowski) zdobył w 2004 roku, czyli w dwa lata po wypadku jako pierwszy najmłodszy człowiek i jednocześnie niepełnosprawny. Potem jeszcze zdobył Kilimandżaro (2008), Elbrus razem z niewidomym kolegą (2009) i El Capitan - szczyt w Kalifornii (2010) - to już chyba jako członek fundacji Poza Horyzonty.
Duża część filmu to historia (nie do końca wyjaśniona) utonięcia młodszego brata i narastający konflikt między ojcem i synem, męża z żoną po śmierci jednego dziecka. Okoliczności wypadku zostały również mocno rozwleczone - najpierw ojciec za karę zabiera synowi rower, potem syn ucieka z domu i po meczu z kolegami w czasie ulewy Jaś wchodzi do niezabezpieczonej stacji energetycznej i doznaje porażenia prądem. Sąd obarcza winą za wypadek częściowo naszego bohatera, który dotknął przewodów wysokiego napięcia (czego oczywiście nie należy robić) oraz właściciela stacji - firmę Energa za nieprawidłowe zabezpieczenie. Przypuszczam, że przyznane odszkodowanie dało szanse na właściwą rehabilitację i pozwoliło częściowo zrealizować te wyprawy. Rehabilitacja przedstawiona jest w tym filmie dość enigmatycznie i najczęściej robili to jego rodzice, którzy w całym filmie są bardzo dobrze przedstawieni (ojca Meli gra Bartłomiej Topa, a matkę Magda Walach). Zdecydowanie dobrze wypada Topa w roli twardego i wymagającego ojca, a jednocześnie traktującego córki jak księżniczki (ale który ojciec tego nie robi), zaś pani Walach jest przeciwwagą do jego charakteru - ciepła, przejmująca się i opiekuńcza.
Mimo słabości filmu jestem pełen uznania dla dokonań tego chłopaka i jego rodziców. Sądzę również, że jego historia pozwoli wielu osobom uwierzyć w sobie, a fundacja Jasia Meli w tym pomaga. Znam osoby, które muszą się opiekować niepełnosprawnymi dziećmi i podziwiam ich za poświęcenie oraz ogromne zaangażowanie. W naszych warunkach rehabilitacja po tak ciężkich wypadkach raczej odbywa się tak jak w filmie Mój Biegun - cały ciężar spada na rodziców, niewielka jest rola służby zdrowia, chyba, że ktoś ma walizkę pieniędzy i dużo wolnego czasu.
Ale tak naprawdę czego się spodziewałem …Chciałem dowiedzieć się jak powstał projekt wyprawy na bieguny, jak wyglądały przygotowania do niego, jak wyglądała ta wyprawa (jest co prawda migawka z tej wyprawy na końcu, ale żałuję, że nie więcej. Film, który widziałem mógłby jak dla mnie trwać połowę tego czasu, rozwinąłbym wątek ostatnich 15 minut, gdzie tak naprawdę realizuje się pomysł i przygotowanie do wypraw polarnych. Za dużo dramatów rodzinnych, zdecydowanie za mało pozytywnej energii (scena ojca z synem na łódce kończąca wieloletni konflikt) i słaba gra aktorska Maćka Musiała.
Pozostaje mieć nadzieję na sequel...